Działający od 25 lat przy warszawskim ZOO Ptasi Azyl pomógł już odzyskać zdrowie i wrócić do sprawności 75 tys. ptaków. Pracownicy ośrodka zetknęli się z różnymi przypadkami rannych i potrzebujących zwierząt, a z ich obserwacji wynika, że rośnie wrażliwość ludzi na cierpienie ptaków. Rośnie też świadomość społeczeństwa na temat tego, jak należy pomagać, ale wciąż zdarzają się niektóre błędy. W sytuacjach zagrożenia ważne jest, by nie próbować udzielać pomocy na własną rękę ani też nie zabierać poszkodowanych zwierząt do domu, tylko skontaktować się z odpowiednią placówką. Tam przeszkoleni fachowcy opatrzą rany i złamania, zapewniając ptakom odpowiednią rehabilitację i żywienie.
– Polska jest liderem, jeśli chodzi o ośrodki rehabilitacji zwierząt. Jeżeli spojrzymy na stronę Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, zobaczymy tam mapę i spis ośrodków rehabilitacji, których jest kilkadziesiąt. Czyli jest kilkadziesiąt miejsc, w których uzyskamy pomoc dla zarówno ptaków, jak i ssaków – mówi agencji Newseria Lifestyle dr Agnieszka Czujkowska, dyrektorka Ośrodka Rehabilitacji Ptaków Chronionych „Ptasi Azyl” w Miejskim Ogrodzie Zoologicznym im. Antoniny i Jana Żabińskich w Warszawie. – To jest ogromny skok, dlatego że jeszcze 20–30 lat temu tej pomocy, nawet jak bardzo chcieliśmy, nie mogliśmy znaleźć. A teraz dosyć, że ją znajdziemy, to jeszcze będzie to specjalistyczna pomoc. Wiele ośrodków jest fenomenalnie wyposażonych, zatrudnia specjalistów, więc wiemy, że oddajemy dzikie zwierzę w dobre ręce.
Do Ptasiego Azylu w warszawskim ZOO trafiają – jak sama nazwa wskazuje – tylko ptaki. W ubiegłym roku pracownicy przyjęli ponad 7,2 tys. skrzydlatych pacjentów. Najczęściej trafiają tam ptaki typowo miejskie, choć często pojawiają się również przypadki gatunków leśnych i wodnych, np. sóweczka czy nur czarnoszyi. Do tej pory w tym ośrodku przebywało ponad 100 gatunków krajowych ptaków.
– 25 lat funkcjonowania Ptasiego Azylu to jest szmat czasu i właściwie dopiero przy takich jubileuszach zdajemy sobie z tego sprawę. Przez nasz ośrodek przewinęło się 75 tys. ptaków. To jest 75 tys. historii, dużo pozytywnych uniesień, dużo różnych katastrof, dużo przypadków, kiedy ptaki były źle traktowane przez ludzi, ale to wszystko równoważy się w momencie, kiedy wypuszczamy pacjenta na wolność – mówi dyrektorka ośrodka.
Pracownicy Ptasiego Azylu zetknęli się z różnymi przypadkami chorych i rannych ptaków. Jednym z nich była mocno poturbowana samica orła bielika, która trafiła do ośrodka po zaciekłej walce z inną samicą. Innym pamiętanym pacjentem był porażony prądem bocian.
– To był bardzo ciężki przypadek, dosłownie doszło do oddzielenia mięśni piersiowych od mostka. Rokowanie było złe, natomiast ptak oprócz tego, że nie mógł latać, nie mógł poruszać skrzydłami, to prezentował się doskonale, więc postanowiliśmy dać mu szansę i zrobić wszystko, co w naszej mocy. Bocian wspaniale współpracował i po pół roku pierwszy raz zobaczyliśmy, że unosi się w wolierze, że powoli skacze coraz wyżej i wyżej, aż w końcu zaczął siadać na żerdzi i w następnym roku poleciał na wolność – wspomina dr Agnieszka Czujkowska.
W mieście na ptaki czyha szereg zagrożeń – zarówno ze strony naturalnych wrogów, jak i czynników związanych z działalnością człowieka. Wśród nich są m.in. kolizje z szybami i ekranami dźwiękoszczelnymi, ale także samochodami, zatrucia, zaplątanie w sznurki czy żyłki, poranienie przez psa lub kota czy nawet postrzał z wiatrówki. Wiele poszkodowanych zwierząt to pisklęta.
– Teraz mamy szczyt sezonu lęgowego, który u ptaków trwa mniej więcej od kwietnia, maja, a kończy się we wrześniu, może trochę wcześniej, w zależności od pogody. Czyli ten okres, kiedy jest najwięcej młodych zwierząt, kiedy przyroda aż kipi, bo się rozmnaża, bo jest dużo pokarmu, jest ciepło, jest akurat skorelowany z tym momentem, kiedy ludzie chcą wypoczywać, chcą być na łonie przyrody – mówi ekspertka.
Z obserwacji pracowników warszawskiego ZOO wynika, że coraz więcej osób przejmuje się losem rannych ptaków. Nie mijają ich obojętnie na ulicy, ale chcą pomóc, poświęcają swój czas i są gotowi przejechać nawet kilkaset kilometrów, żeby dowieźć je do specjalnego ośrodka pod opiekę fachowców.
– W Ptasim Azylu z 1,5 tys. ptaków rocznie doszliśmy do 7 tys. Każdy ptak to jest historia, to jest co najmniej jedna osoba, która się przy nim zatrzymała. Ludzie coraz bardziej obserwują przyrodę, mają dla niej więcej czasu, ale też mają coraz większą świadomość. Internet i różne kampanie, które prowadzimy my czy inne ośrodki rehabilitacji, to wszystko daje efekt, bo widzimy, że ludzie chcą pomagać. To jest najwspanialsze w naszej pracy, bo czujemy, że mamy wsparcie – mówi dyrektorka Ptasiego Azylu.
Wraz z rosnącą świadomością i liczbą skrzydlatych pacjentów zwiększają się też potrzeby ośrodków pomocowych. Dlatego Ptasi Azyl wymaga rozbudowy. W tym celu przygotowano już szereg projektów, trwa chociażby powiększanie powierzchni wolier zewnętrznych.
– Jednym z projektów, jaki prowadzimy, żeby jeszcze bardziej zwiększyć przepustowość i wydajność rehabilitacji, jest punkt przyjęcia ptaków. To jest nasz pomysł, który pomaga w dostarczeniu do ośrodka. Z powodu przepisów sanitarnych nie można bowiem dostarczyć ptaka osobiście, ale można go osobiście włożyć do specjalnego miejsca z numerkiem i wtedy jesteśmy pewni, że ptaka już nikt nie będzie przenosił i będziemy mieli poczucie większej kontroli – mówi dr Agnieszka Czujkowska.
Wciąż, często nieświadomie, ludzie, chcąc pomóc rannemu ptakowi, popełniają szereg błędów. Jednym z nich są porwania, czyli niepotrzebne zabieranie podlotów. Eksperci alarmują, by pod żadnym pozorem nie zabierać dzikich zwierząt do domu i nie próbować im udzielać pomocy na własną rękę. Taka sytuacja niesie ze sobą szereg zagrożeń.
– Po pierwsze, mówimy tutaj o zagrożeniu dla człowieka, czyli o różnego rodzaju chorobach, zarówno w przypadku ptaków, jak i ssaków. Są to tzw. zoonozy, czyli choroby przenoszone ze zwierząt na ludzi. Dalej mamy choroby, które mogą się przenosić ze zwierząt na zwierzęta domowe. Trzeci aspekt jest natomiast najważniejszy z punktu widzenia rehabilitacji ptaków, ponieważ w domu nie jesteśmy w stanie zapewnić im fachowej pomocy. Pamiętajmy, że od naszego postępowania zależy przyszłość tego zwierzęcia i każda nauka zwykle odbywa się kosztem żyjącej istoty – wymienia ekspertka.
Jak podkreśla, w sytuacji zagrożenia dla zwierzęcia człowiek powinien włączyć przede wszystkim zdrowy rozsądek i interweniować tylko wówczas, gdy jest to naprawdę potrzebne. Bezwzględnym wskazaniem do pomocy jest ranne zwierzę, które w dodatku nie ucieka przed człowiekiem. W wielu przypadkach najlepszym wyjściem będzie wezwanie fachowej pomocy. Ranne zwierzę musi mieć bowiem odpowiednie warunki do rehabilitacji. Ważne jest też prawidłowe żywienie i kontakt z innymi zwierzętami.
– W Ptasim Azylu nie bez powodu mamy mnóstwo wolier, bo żeby ptak mógł wrócić na wolność, to musi godzinami latać: w słońcu, deszczu, na wietrze i najlepiej razem z innymi gatunkami. Tego nie jesteśmy w stanie zapewnić w domu. Nie zapobiegniemy też oswojeniu zwierzęcia i w momencie, kiedy wypuścimy je na wolność, bardzo szybko znajdzie się w sytuacji zagrażającej życiu i prawie na pewno dosyć szybko zginie – mówi dyrektora ośrodka rehabilitacyjnego dla ptaków.
Z tego też względu placówka coraz częściej stara się edukować mieszkańców, że nie każdy ptak znaleziony w mieście wymaga pomocy. Jednym z elementów tej edukacji jest kampania „ZOOstaw, NIE porywaj”, organizowana wspólnie przez warszawskie ZOO, Ośrodek Rehabilitacji Krajowych Ptaków Chronionych „Ptasi Azyl”, Lasy Miejskie–Warszawa i Straż Miejską.
Newseria