W nowym odcinku programu „The Next Frontier”, który będzie można obejrzeć na antenie CNN International w najbliższą sobotę o godz. 12:00, dziennikarka Rahel Solomon sprawdza, z jakich środków transportu lądowego, morskiego i powietrznego będziemy mogli korzystać w 2050 roku.
Jednym z rozwiązań dla podróżowania, o którym zrobiło się głośno w ciągu ostatniej dekady, jest hyperloop, czyli „pociąg w tubie”, który ma zmienić sposób, w jaki się przemieszczamy. Wprowadzenie tej superszybkiej technologii w życie stało się celem holenderskiej firmy Hardt Hyperloop. Jej współzałożyciel i CCO Mars Geuze wyjaśnia swoją wizję: „Dla mnie następną granicą do przekroczenia jest stworzenie zrównoważonego, szybkiego i wygodnego hiper transportu. Zaczęliśmy dzięki inwestycji holenderskich kolei. Funkcjonujemy więc za sprawą przychylności przemysłu tradycyjnego, który odważył się w nas zainwestować”.
Ta przyszłościowa koncepcja opiera się na pomyśle z XIX wieku, zgodnie z którym sprężone powietrze napędza wagony kolejowe poprzez sieć rur. Geuze twierdzi, że takie rozwiązanie jest korzystniejsze dla środowiska: „Transport jest odpowiedzialny za około 23 proc. emisji gazów cieplarnianych. Szacuje się, że zużycie energii w transporcie wzrośnie o około 70 proc. do 2050 roku. W hyperloopie usuwa się opór aerodynamiczny, a więc zmniejsza się zużycie energii. Jest to o wiele bardziej zrównoważone rozwiązanie”.
Firmy z całego świata ścigają się, kto pierwszy stworzy swój hyperloop, ale jak podkreśla Geuze, jest to bardziej współpraca niż rywalizacja, a wspólnym celem jest zapewnienie światu lepszej łączności: „Zwróciliśmy się do wszystkich innych firm zajmujących się hyperloopem z pytaniem, czy moglibyśmy pracować razem nad jednym standardem. To bardzo ważne, aby od samego początku nawiązać międzynarodową współpracę, ponieważ musimy mieć pewność, że ostatecznie stworzymy jednolity system hyperloop. Pracując nad czymś przełomowym, chcemy mieć możliwość bezpośredniego dotarcia do każdego punktu docelowego bez konieczności przełączania się na inny system”.
Firma REGENT z siedzibą w stanie Rhode Island wierzy, że przyszłość podróżowania należy do morza, a dzięki pojazdowi Seaglider chce usprawnić sposób przemieszczania się pomiędzy miastami nadmorskimi i wyspami. Współzałożyciel i dyrektor generalny firmy Billy Thalheimer opisuje pomysł jako kombinację łodzi i samolotu, która „łączy przystępność cenową i dostępność oraz wygodę łodzi, promu z dużą prędkością i dalekim zasięgiem samolotu”.
Ten w pełni elektryczny ekranoplan ma pływać, unosić się nad wodą i latać między portami. Thalheimer mówi, że REGENT obecnie buduje pełnowymiarowy prototyp i ma ambicje odbycia próbnych lotów pasażerskich do 2024 roku. Chciałby, aby do 2050 zaczęły kursować Seaglidery o dużej pojemności i zasięgu do 800 km. „Możemy unowocześnić systemy, jako że odnotowujemy postęp w technologii akumulatorów czy pojawiają się kolejne zrównoważone formy magazynowania energii i zasilania, jak np. energia wodorowa” – przyznaje.
Solomon bada również możliwości wykorzystania w przyszłości przestrzeni powietrznej na potrzeby transportu miejskiego. VoloCity to całkowicie elektryczny, załogowy samolot przypominający drona, który ma służyć jako powietrzna taksówka. Przeznaczony jest dla jednego pasażera, do przemieszczania się na terenie miasta po określonych trasach. Zaprojektowała go niemiecka firma Volocopter, której dyrektor generalny Dirk Hoke tłumaczy: „Chcemy dołożyć od siebie nową możliwość bez dokładania się do problemu zatłoczenia i emisji zanieczyszczeń. Dlatego od początku postanowiliśmy latać w pełni elektrycznie”.
Hoke mówi, że firma pracuje również nad większymi maszynami na potrzeby elektromobilności w przyszłości. „Zaprojektowaliśmy również VoloRegion, który będzie pięcioosobowy oraz połączy regiony i miasta oddalone od siebie o 200 km. Warto wspomnieć także o VoloDrone który jest przeznaczony do przewożenia nawet 200 kilogramowych ładunków. A wszystkie one będą połączone za pośrednictwem naszej cyfrowej platformy VoloIQ, która umożliwia nie tylko obsługę i konserwację pojazdu, ale także dokonywanie rezerwacji i przeprowadzanie kontroli bezpieczeństwa” – mówi.
Ostatnim punktem programu będzie firma Boom Supersonic z Kolorado, która pracuje nad przywróceniem podróży samolotami naddźwiękowymi. Założyciel i dyrektor generalny Blake Scholl komentuje: „Ostatnim przekroczeniem ważnej granicy w podróżach lotniczych było przejście z samolotów śmigłowych do ery odrzutowców ponad pół wieku temu. Minęło sporo czasu, zanim zrobiliśmy krok naprzód. Myślę, że kolejne wyzwanie polega na uczynieniu planety bardziej dostępną, na zapewnieniu lotów, które są szybsze, bardziej przystępne cenowo, wygodniejsze i radykalnie bardziej zrównoważone”.